czwartek, 24 października 2013

Cały sezonu spokoju i teraz...

...i teraz zapłonęło na porządnie. Tym razem moja ukochana Gran Canaria. Na tyle porządnie, że widać to z kosmosu:


Ostatnie wiadomości oglądałam koło 18, gdy pożar był w minimum 6 różnych miejscach, dodatkowo sytuację komplikuje wiatr. Bardzo silny wiatr. Co gorsze - helikoptery strażaków mogą latać tylko, gdy jest dzienne światło - aktualnie koło 20 muszą kończyć. Przez noc pożar może bez przeszkód dotrzeć do większości domów w okolicach Tejedy i San Mateo.

Przed chwilą, w trakcie pisania notki, ponownie włączyłam wiadomości i siedzę i ryczę - miejsca, które wielokrotnie odwiedziłam z G., płoną. Płoną bardzo mocno. Nie chcę tam jechać w grudniu, nie chcę tego oglądać - sosna kanaryjska jest wytrzymała, ale 6 tygodni po pożarze to będzie bardzo smutny widok.

Co więcej, w tym regionie dużo znajomych G. i dwóch jego kuzynów ma domy - jeden z nich już został ewakuowany.

Aktualnie ponad 70 hektarów lasu poszło z dymem. Zdjęcia w TV wyglądają jak ogniska płonące w lesie, tyle że nikt tego nie kontroluje, a ogień idzie nie tylko po czubkach drzew, ale i korzeniami. Smuteczek.

UPDATE: jutro ma padać - jest nadzieja, że uda się łatwiej ugasić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz