piątek, 24 stycznia 2014

Ile to wszystko kosztuje?

Może ktoś z Was zastanawiał się już, jak tu się żyje i ile to kosztuje. Ostatnio z kasą u mnie krucho :) więc przygotowałam małe zestawienie.

1) mieszkanie - 400 euro

Wynajmujemy, podana kwota to kwota razem z rachunkami (bez internetu). Mamy dwie sypialnie (jedna z wyjściem na balkon i widokiem na ocean), łazienkę, kuchnię i duży pokój, niskie pierwsze piętro, jakieś 50 metrów od oceanu, 5 minut autem albo kwadrans autobusem od stolicy.

Czy to co mamy to niezłe mieszkanie? Myślę że tak, przynajmniej patrząc na oferty na milanuncios.com albo porównując z mieszkaniami znajomych. W Puerto del Rosario można wynająć już za 250 euro (tak samo jak i w Nowych Horyzontach), ale zdecydowanie inną klasę mieszkania. Poza tym na ogół w cenie nie ma rachunków (a w zimie za prąd płacilibyśmy baaaaaardzo dużo - dogrzewam sypialnię kaloryferem elektrycznym i dosyć często używam piekarnika elektrycznego).

2) transport - 200 euro

Niestety nasze grafiki się nie pokrywają, poza tym mamy różne godziny zmian w pracy. Oznacza to, że oboje pokonujemy 5 razy w tygodniu dokładnie tę samą trasę - Puerto Lajas do Caleta de Fuste. Jakieś 50-60km dziennie, liczmy 300km tygodniowo. Ja moją Ibizę tankuję raz na dwa tygodnie za max. 50 euro, G. jeździ terenową Toyotą i automatycznie wychodzi mu dużo drożej. Ale co zrobić....

Koszty napraw - dosyć wysokie, chociażby wymiana klocków hamulcowych 50 euro, ale na szczęście tu nikt nie przejmuje się stanem wizualnym auta. Myję auto raz na dwa tygodnie (aktualnie już prawie 3 bez mycia, bo dzień w dzień pada albo mocno wieje i nie ma sensu myć), lakiernika nigdy nie widziało (a powinno), zamek odmówił posłuszeństwa jakieś 3 miesiące temu. Póki co zostawiam otwarte pod pracą i nic się nie dzieje.

Auto można kupić już od 1500 euro - takie w miarę sprawne, bo ruinę to i za 500 :) ceny nowych, chociażby Dacii Sandero - od 5000 w górę. Tak samo jak nikt nie przejmuje się przerysowaniami, rdzą, drobnymi stłuczkami itd, tak samo (prawie) nikt nie próbuje zaszpanować autem. Na Fuercie auto ma być wytrzymałe, a nie pokazowe.

Jeśli ktoś chce poruszać się komunikacją publiczną, to pozostaje mi tylko życzyć szczęścia. Na Teneryfie i Gran Canarii jest to dosyć proste (ale wcale nie tanie!), u nas - właściwie niemożliwe.

3) jedzenie - 200-350 euro

Skąd taki duży rozstrzał? Wszystko zależy od tego, czy w danym miesiącu jemy tylko w domu czy też wychodzimy, czy dużo gotujemy czy może jemy w pracy. Jeśli ktoś je w pracy (my nie lubimy), nie szaleje w atrakcjami typu słodycze i napoje gazowane, to spokojnie dwie osoby dadzą radę za 150 euro i trochę im zostanie.

Niestety tanie produkty to produkty mocno przetworzone i niezdrowe, dodatkowo (na szczęście) ryby i mięso. Stosunkowo drogie w porównaniu do Polski są warzywa i owoce, a wielu warzyw znanych z Polski tutaj w ogóle nie ma albo ciężko je dostać (za kilogram selera płaciłam ostatnio prawie 10 euro....).

Co do naszych wydatków,warto wziąć poprawkę na to, że:
- G. ma celiakię i nie je glutenu - produkty typu chleb, piwo, mąka, ciastka są sporo droższe niż produkty glutenowe,
- G. jest uzależniony od coca-coli i słodyczy - na te dwie rzeczy wydaje miesięcznie jakieś 40 euro. Jak ktoś je zdrowo to od razu odpada mu 40 euro z wydatków :),
- nie oszczędzamy na jedzeniu, ale też nie szalejemy z wychodzeniem do knajp. Wychodzimy raz-dwa w miesiącu i wydajemy wtedy pomiędzy 20 a 60 euro (w zależności od tego gdzie pójdziemy, co zamówimy).

Zakupy robimy zwykle w kilku partiach - dwa razy w miesiącu duże zakupy z chemią gospodarczą, kosmetykami, żarciem psa itd - około 120-150 euro, poza tym na bieżąco kupujemy produkty świeże - mięso, warzywa, owoce (raz w tygodniu 30 euro).

4) rozrywka, komunikacja itd. 150-200 euro

- dosyć dużo wydajemy na telefony - pakiet komórka+tel domowy+internet to 60 euro, mój telefon to kolejne 30 euro.
- G. jak prawie każdy Hiszpan gra w Totka - minimum 30 euro miesięcznie.
- bilet do kina - około 5 euro. Na żadnych koncertach, wizytach grup teatralnych i tego typu atrakcjach nie bywamy, jakoś mnie nie ciągnie (chociaż na Gran Canarii na pewno bym się wybrała, tyle że to inna oferta).
- książki dosyć drogie - zwykle 15-20 euro, jeśli już kupuję to raczej na prezent dla G., sama czytam na kindle

5) dodatkowe wydatki - czasami zero, a czasami i 600 euro (tyle zostawiłam u najgorszego dentysty świata rok temu)

Jeśli ktoś zdecyduje się przenieść na Wyspy na stałe (bądź na dłużej) i żyć z oszczędności/bez hiszpańskiej pracy (czyli np. ze zdalnej pracy na polską umowę), to warto kupić prywatne ubezpieczenie medyczne. Niby narzekamy na polską służbę zdrowia, ale hiszpańska wcale nie jest lepsza, dodatkowo jest wielu bardzo słabych lekarzy. Koszt takiego ubezpieczenia zdrowotnego to jakieś 50-60 euro od osoby, im więcej osób się ubezpieczy tym taniej wychodzi za każdą (przykładowo - ja sama to 56 euro, G. to 43 euro, a ja z G. - już niecałe 80).
Uwaga - na Fuercie takie ubezpieczenie niewiele pomoże, bo tu i tak jest tylko kilku lekarzy współpracujących z firmami ubezpieczeniowymi. Na szczęście prom na Gran Canarię to 40 euro w dwie strony, samolot 60 - oznacza to, że przy większych wydatkach (np. implant zęba) opłaca się wykupić ubezpieczenie i przemieścić się na bardziej cywilizowane wyspy.


Podsumowując: średnio miesięcznie wydajemy łącznie 1200-1300 euro, czyli jedną pensję. To jest teoretyczne, bo w praktyce G. ma zobowiązania finansowe na Gran Canarii, ja spłacam kartę kredytową z Polski, ale nie o to chodzi w tym poście. Chodzi o to, że da się bardzo przyjemnie żyć za jedną pensję (nic nie odkładając ale też zupełnie nie oszczędzając).

Jak wygląda kwestia zarobków? W recepcji hotelu średnio 1200 euro, sprzątaczka około 1100, w supermarkecie w kasie około 1000, v-ce dyrektor hotelu 4* 1700 euro, guest relation w tym samym hotelu 1250 euro, animator zatrudniony przez agencję animacyjną 750 euro (ale ma zapewnione jedzenie i mieszkanie). Aktualnie w wielu rodzinach pracuje tylko jedna osoba i dają sobie radę nawet mając dwójkę dzieci, ale jest to bardziej "od piątego do piątego" niż spokojne życie (chyba że mają własne mieszkanie bez kredytu, to sytuacja komfortowa).

Jeśli ktoś wybiera się na Wyspy np. na pół roku czy rok, po prostu odpocząć od zgiełku, to listę tę trzeba zmodyfikować - zmniejszyć koszty jedzenia, benzyny, ale dodać np. kaucję za mieszkanie. Tak samo jeśli ktoś mieszka tam gdzie pracuje - wtedy na transport nie wydaje się prawie nic.

czekam na pytania dot. tego postu :) bo z doświadczenia z rozmów z turystami wiem, że temat kosztów życia jest jednym z najczęściej poruszanych.

4 komentarze:

  1. jak ja Ci zazdroszcze... jakoś dokładnie rok temu namawiałem swoją dziewczynę na wyjazd na którąś z wysp przynajmniej na rok, a nuż się uda... miałem sporo oszczędnośći na spokojnie 2-3 lata bez pracy jednak nie chciała opuścić tego zasranego kraju.. bo nie znamy języka itp.. echh. a teraz wszystko się popieprzyło i różne zobowiązanie głównie finansowej trzymają w PL. Odwiedziliśmy już 3 wyspy, co roku inną, 2011 była Gran Canaria i od razu się zakochałem.. chociaż akurat tam najmniej zwiedzaliśmy, następnie 2012 Lanzarote, które nas zaczarowało i dostało chyba miano najlepszej wyspy i 2013 Teneryfa. Mam nadzieję, że w te wakacje uda mi się wymierzyć w Fuertę. Tak bardzo chciałbym umieć hiszpański i angielski biegle by móc próbować tam swoich sił a teraz to raczej bez szans na pracę a za coś trzeba życ. Czytam Twojego bloga i życzę powodzenia w pracy i dalszym życiu, jeszcze raz zazdroszczę! Pozdrowienia z zimnej, ponurej, zapchanej problemami Polski gdzie monotonia to standard.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nauczyłam się hiszpańskiego tutaj, a angielski przez kontakt z Hiszpanami już nie jest biegły ;) ale miałam szczęście bo pracowałam z Polakami, a pracując w normalnej firmie trzeba znać hiszpański (przynajmniej na Fuercie - na Teneryfie ważny jest rosyjski, na Gran Canarii niemiecki i języki skandynawskie).
      Teraz uczę się gramatyki hizspańskiej sama w domu (bo co z tego że wszystko rozumiem jak pisać nie potrafię) i zaczęłam francuski. Nauka samemu nie jest idealna ale zawsze coś daje.

      Usuń
  2. A czy mogłabyś napisać jak wygląda sytuacja gdy zamierza się otworzyć własną firmę? Jak wyglądają formalności, opłaty typu nasz ZUS/US, rozliczenia podatkowe, itp. Czy z punktu widzenia dłuższego pobutu tam na miejscu jesteś w stanie okreslić jakie branże są przyszłościowe, czego tam brakuje, a czego jest przesyt - wiadomo, że wyspa nastawiona jest głównie na turystów i to w takich branżach należy szukać pracy/pomysłu. Mam pewien pomysł i jestem zainteresowany jak wyglądają powyższe formalności. Bardzo dziękuję za posta dotyczącego kosztów życia, życzę powodzenia w nowej pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie myślałam o założeniu własnej działalności i tym samym nie interesowałam się tym, ale znajomi Hiszpanie mówią że drogo.
      z tego co wygooglałam wychodzi mi że:
      minimum 600 euro założenie działalności
      ubezpieczenie społeczne minimum 260 euro miesięcznie (jeśli pierwsza działalność i mniej niż 30 lat to jest teraz 'oferta' 50 euro miesięcznie w ciągu pół roku
      podatki około 20%


      co do przyszłościowych branż - nie czuję się kompetentna, żeby decydować o takich sprawach :) jedyna branża jaka przychodzi mi do głowy to usługi informatyczne, bo z ich poziomem na wyspie jest bardzo słabo, cała reszta jest mocno obsadzona

      Usuń