W listopadzie padało bardzo mocno i prawie bez przerwy przez 10 dni. Wszystko było zalane wodą, gawie (czyli pola uprawne z wysokimi wałami ziemi zamiast murków) wyglądały jak gigantyczne kałuże, turyści skrajnie niezadowoleni (to akurat rozumiem, bo tu nie ma co robić gdy pada) czepiali się każdego drobiazgu.
G. mówił mi wtedy, że po kilku tygodniach zobaczę, jak zielona będzie Fuerteventura, a ja myślałam "zielona? jakim cudem, skoro nic tu nie rośnie? woda wsiąknie w ziemię i tyle". Jak bardzo się myliłam. Aktualnie centrum wyspy jest tak zielone, jak zwykle na Gran Canarii, a pojedyncze zielone plamy można zauważyć nawet przy głównych drogach. Fuerteventura naprawdę potrzebuje więcej wody - dzięki niej jest przepięknie.
wszystkie zdjęcia ukradzione z grupy na facebooku
Fuerteventura - photos - fotos
https://www.facebook.com/groups/292590637439274/
To samo u nas na Lanzarote. Najpierw się zazieleniło, a teraz wszystko kwitnie. Pięknie jest :)
OdpowiedzUsuńByłam akurat wtedy w listopadzie i myślałam, że mnie szlag trafi z tym deszczem...:)
OdpowiedzUsuńPo tych zdjęciach jednak widzę, że Fuerta jeszcze bardziej wypiękniała! Wow:).