Taraaaaaaaaaaaaaa, Kanary po raz pierwszy w historii konkursu NASA na zdjęcia z kosmosu dwa razy z rzędu zajęły pierwsze miejsce:
- w ubiegłym roku za sprawą zdjęcia z lutego 2012 z wybuchu podwodnego wulkanu w okolicach El Hierro:
http://earthobservatory.nasa.gov/IOTD/view.php?id=77171
- w tym roku dzięki zdjęciu zrobionemu w czerwcu, przepiękna gra światłocienia na oceanie:
http://earthobservatory.nasa.gov/IOTD/view.php?id=81421
Mały sukces ale cieszy, bardzo cieszy taką fankę Wysp jak mnie :)
Przy okazji - nareszcie znalazłam miejsce, w którym z wyprzedzeniem publikowane są informacje o ciekawych wydarzeniach na Fuerteventurze - oficjalna agenda kulturalna Cabildo de Fuerteventura (klik). Dzięki zajrzeniu na stronę, udało mi się kupić bilet w trzecim rzędzie na Jezioro Łabędzie w wykonaniu Baletu Moskiewskiego (tak tak, właśnie tak, balet moskiewski na Fuerteventurze, jaram się jak dziecko!).
Z innych ogólnych informacji - na Fuerteventurę wraca dobra pogoda. No ok, może na południu w ogóle nie znikała, ale moje Puerto Lajas całą zimę było biegunem północnym wyspy, zimno i nieprzyjemnie :) za to ostatnie poranki spędzamy z Ringo tak:
A tutaj prognoza pogody na najbliższe dni:
Czwartek wolne, więc wybieram się do El Cotillo, juhuuuu :) za to w piątek po południu, konkretnie o 18.30, zaczynam realizować marzenie z dzieciństwa - pierwsza lekcja jazdy konnej, nawet toczek z Polski sobie przywiozłam.
Idzie lato, więc odżył mój ogródek balkonowy, który wygląda obecnie tak, a w sobotę jeszcze się rozrośnie (kolejny raz będą kwiatki do kupienia w Lidlu hłe hłe):
a na drugim końcu balkonu króluje mój pies:
(jakiś przymulony na tym zdjęciu, nie wiem co mu się stało)
Poza tym, ze starszych zdjęć, dwa z wakacji w Polsce:
ja&Kowi&Mario Casas <333
ja&Kowi (podobno robienie selfie to już zaburzenie psychiczne...Kowi, skomentujesz to?)
I zdjęcia z Gran Canarii z końca lutego:
mój najsłodszy zakatarzony kociak
pierwszy 'prawdziwy tort urodzinowy' jaki zrobiłam w życiu, na dodatek bez glutenu :)
tyyyyyleeeee rumu, czyli fabryka rumu Arehucas (szczerze? nie zapłaciłabym za wycieczkę do tego miejsca, tym bardziej że sam wstęp jest darmowy...a z Fuerty ludzie jeżdżą na wycieczki jednodniowe kawałek Las Palmas+właśnie destylarnia, jak dla mnie wyciąganie hajsu a nie atrakcja, tzn. fajnie odwiedzić przy okazji długiego pobytu na Gran Canarii, ale np. katedra w Arucas jest dużo ciekawsza)
KUMKWAT, czyli owoc, który powinien zaciekawić wszystkich w moim wieku. Dawno dawno temu była taka reklama jakiegoś soku, w której co chwilę przewijała się tajemnicza nazwa kumkwat. To właśnie to drzewo i te owoce, swoją drogą przepyszne :)
To właściwie tyle, spełniłam mój blogerski obowiązek i idę na leżak. W tym tygodniu postaram się napisać coś o policji na Wyspach, bo to dosyć interesująca kwestia, a jakże ważna jeśli ktoś planuje wypożyczyć auto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz