Jeszcze kilka lat temu wielką sensacją było pojawienie się na Fuercie ekipy filmowej kręcącej Dyktatora. Byli tutaj raptem jakieś 3 tygodnie, nakręcili kilka scen i pojechali.
Teraz stali mieszkańcy właściwie już nie zwracają uwagi na kręcące się w różnych miejscowościach ekipy filmowe. W ciągu ostatnich 8 miesięcy byli u nas:
- Christian Bale i Ridley Scott kręcący Exodus:
- Blanca Suarez i Hugo Silva z nowym serialem Telecinco ("Los nuestros"),
- ponownie Telecinco i ich idiotyczny reality show.
To ci z którymi zetknęłam się osobiście, a o reszcie póki co nic jeszcze nie wiem, ale to nie oznacza że nie dzieje się na innych wyspach. Teneryfa jakiś czas temu była planem dla 2fast 2furious, Gran Canaria zaraz obróci się w miejsce pracy mojego ukochanego Mario Casas, a przed chwilą były tam Demi Moor i Shirley MacLaine pracujące nad "Wild Oats".
Wyspy Kanaryjskie mają w sobie magię, którą zauważają nie tylko turyści, ale i filmowcy. To jeden z niewielu obszarów w Europie (a może i na świecie), gdzie w zasięgu godzinnego lotu można znaleźć całkowicie inne krajobrazy, infrastruktura hotelowa dla ekip jest na dobrym poziomie, a jednocześnie znani aktorzy mogą w pewien sposób zachować anonimowość - tutaj każdy żyje swoim życiem.
Tak naprawdę to już druga fala kanaryjskiej przygody z filmem - pierwsza miała miejsce pomiędzy latami 50. i 70., gdy dzikie wulkaniczne krajobrazy pojawiły się m.in. w:
- Moby Dick z 1956,
- Wonderful Life 1964,
- Gdy dinozaury władały światem,
- Viaje al centro de la Tierra,
- Milion lat przed naszą erą.
Jak widać, część filmów mocno SF - kosmiczny krajobraz Lanzarote, parku narodowego Teide albo Fuerteventury robią swoje.
Oczywiście na youtube można też natknąć się na filmy amatorskie mające ukazać piękno (bądź jego brak, zależy co kto lubi) tego regionu. Bardzo lubię promocyjne filmy produkowane na zlecenie Biura Turystycznego Wysp Kanaryjskich bądź Television Canarias (lokalnej telewizji). Tak naprawdę większość tego co zobaczę i w czym będzie jakiś fragmencik mojej nowej ojczyzny napawa mnie dumą i radością, że mieszkam właśnie tu ;)
p.s. co do ciszy na blogu - pełnia sezonu wyciąga ze mnie wszystkie siły.
Hej :)
OdpowiedzUsuńszukalam jakiejs innej mozliwosci kontaktu, ale nie moglam znalezc. fajnie, ze Cie znalazlam :) ja od jakiegos czasu na Tene, a za tydzien nareszcie jade na chwile do Polszy, wpisalam w google co mozna przywiezc jako pamiatke z kanarów, bo koncza mi sie pomysly.. i znalazlam Twojego bloga :)
podoba mi sie tu :)
pozdrawiam ;3
mario casas faktycznie cuuuudo!:) wypatrzylam go przy okazji filmu "trzy metry nad niebem" achh ;) pozdrawiam Marisja
OdpowiedzUsuńbardzo ładny blog
OdpowiedzUsuń